/To, że chłopaki przestali już nawet próbować zdążać na przedszkolne śniadanie przemilczę. Teraz czas odstawienia starszaka do przedszkola to najpóźniej 9, bo wtedy zaczynają się zajęcia./
Także niedzielne poranki wcale nie są jakieś szczególnie dla nas lepsze czy dłuższe niż te w pozostałe dni, ale jednak istnieje jakaś magia w słowach "niedzielny poranek".
My lubimy poprzewalać się razem w dużym łóżku. I najcudowniejsze jest jak trochę jeszcze przez sen słyszę jak Wojtek sprawdza czy Hania już nie śpi, bo chce się nią pobawić.
Mniej przyjemne jest jak dziewczyna ciągnie mnie za włosy, wkłada palce do oka lub siada na głowie, ale zauważyłam, że tego jest już dużo dużo mniej niż jeszcze trzy miesiące temu. Towarzystwo brata jednak wygrywa z mamusią. Choć nie do końca jednak, bo Hania przyzwyczajona jest jeszcze do nocnych i porannych karmień, także przysysa się do mojej piersi rano, strasznie ją przy tym masakrując, bo dziewczę lubi się wiercić. Aż nagle przestaje i mówi "Już, staczy", co znaczy, że starczy i dość zabawnie brzmi w ustach niespełna dwulatki.
To, co z pewnością w niedzielne poranki jest inne to pora śniadania, która przesuwa się w okolice 10, czy jeszcze bardziej w stronę południa. No i czas porzucenia piżamy też jest inny.
A na zdjęciach niedziele wyglądają tak
W barłogu |
Hani rozrywki intelektualne aż tak bardzo jeszcze nie zajmują. Ważniejsze jest samej sobie zapewnić pożywienie.
No i żeby nie było, że niedziele całe spędzamy w domu w piżamach i przy komputerze, wybywamy też zażywać aktywności pozadomowych. Na przykład na górkę lub tak sobie pobiegać.
I tak beztrosko mijają nam dni.