28.5.15

Tygryska

Wczorajszy występ w przedszkolu z okazji Dnia Mamy i Taty był super! Hania wyglądała jakby scena to był jej żywioł, bez tremy, za to z wielką radością. 
Zresztą wszystkie dzieciaki tak wyglądały :)
Cudownie patrzeć na nich :)




Zabawy z Emilką już po występie - przebieranie się w porzucone tam kostiumy. Szał po prostu!

26.5.15

Dzień M.

Na dwóch blogach dzisiaj przeczytałam listy mam do swoich córek.
Oba były smutne, w obu przewijało się poczucie winy czy to z powodu obecnych niedoskonałości maminych czy to wobec przyszłych maminych niedoskonałości, kiedy to już role się odwrócą i to córka będzie się opiekowała mamą (a mama będzie niedołężna).
Rozumiem, że oba te wpisy mają związek z dzisiejszym dniem Matki. Nie rozumiem za to tego przepraszającego tonu wywołującego u dziecka poczucie winy i prawdę mówiąc on mnie bardzo irytuje. Może dlatego, że jestem właśnie po rozmowie z moją mamą, która w naszej relacji uwielbia właśnie ten ton i nie omieszkała dzisiaj go użyć.

Nie chcę dzisiaj słuchać takich smutków! Bo dzisiaj jest MOJE święto, a ja cieszę się z tego, że jestem mamą! Właśnie te trzy elementy - dwa blogowe wpisy i rozmowa z moją mamą mi to uświadomiły!
Nie jestem mamą idealną, jestem mamą w równowadze - czasem bardzo złą, czasem bardzo dobrą. Czasem po prostu taką po środku, właściwą.
Lubię się za to, że wiem kiedy byłam zła i nie boję się tego moim dzieciom powiedzieć. I lubię się też za to, że dostrzegam też to, że jestem super (choć tym niestety nie dzielę się z nikim, a już z pewnością nie z dziećmi, a szkoda, bo w sumie dlaczego by nie??).
Lubię się za to, że wciąż uczę się odmawiać moim dzieciom czegoś i to nie dlatego, że to dla nich jest niedobre, a dlatego, że to dla mnie jest złe. Wierzę, że w ten sposób uczę ich dbania o swoje granice.
Lubię się za to, że wciąż się rozwijam, odkrywam, uczę, by być z siebie i swojego życia bardziej i bardziej zadowolona i tego samego uczyć moje dzieci.
Lubię się za to, że jest we mnie miejsce i na bezgraniczny zachwyt wobec moich dzieci i na wielką złość. Na uczucia pośrednie też :)
Lubię się za to, że dostrzegam w moich dzieciach dobro i mówię im o tym.
Lubię się za to, że wytrwale uczę się by nie wytykać moim dzieciom ich wad.
Lubię się za to, że rozmawiam z nimi o tym co dla nich ważne i kocham to ogromnie!
Lubię się za to, że umiem się zatrzymać gdy wpadam w ten ton, którego tak nie lubię - ton wyzwalający poczucie winy. Lub, gdy już za późno, umiem się do tego przyznać przed dziećmi.
Lubię się za to, że za niedługo na rowerze pojadę po dzieciaki do przedszkola i do szkoły i razem pójdziemy na zajęcia plastyczne do lokalnej biblioteki.
Po prostu lubię być mamą. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej :)

A tutaj list do mamy o wiele bliższy memu sercu. List do mamy od córki - terapeutki (i już wiadomo dlaczego bliższy ;))

MY

19.5.15

Ładnie wyglądasz

Ostatnie kilka dni poświęciłam na uporządkowanie zdjęć z ostatnich wakacji. A konkretniej z wakacyjnego wyjazdu nad morze z dziećmi i moją mamą.
Obróbka zdjęcia wymaga ode mnie większego przyglądania się szczegółom, które przy zwykłym oglądaniu nie zwracają mojej uwagi. Dzięki temu uważniej przyglądałam się moim dzieciom na tych zdjęciach i zauważyłam jak bardzo się zmieniły przez te kilka miesięcy.
Jak z Hani twarzy znikają rysy słodkiego bobasa i jak zmienia się w dziewczynkę (a przecież wtedy też wydawała mi się już taka kobieca w porównaniu do jeszcze wcześniejszych wakacji).
Jak chłopak staje się bardziej chłopięcy, jakiś inny błysk w oku widzę teraz i większą mądrość w spojrzeniu.
Wszystko ma swój czas.. Jak widać czekanie z obróbką wakacyjnych zdjęć też :) i ma to jakiś sens (nie mówiąc już o tym, że poszło tysiąc razy szybciej niż zabawa z nimi tuż po powrocie. I selekcję też robić było dużo łatwiej :)).
W każdym razie cieszę się tym, że są i że mogę się nimi pochwalić :)

A wyjazd był udany. Pamiętam, że wróciłam z niego zachwycona własnymi dziećmi. Jakbym na nowo je odkryła. Cudowne to było!
Do tego pogoda była jak drut, przez całe dwa tygodnie, przez co czułam się bardziej jak we Włoszech czy Chorwacji (szczególnie jak widziałam z okna i ogrodu tłumy ludzi ciągnących na plaże, a prawie każdy miał obowiązkowego dmuchanego delfinka lub przynajmniej materac na głowie).
I cudownie było odkrywać na kiczowatym i głośnym polskim wybrzeżu miłe miejsca, nie skażone jeszcze (i oby nigdy) tą bylejakością i cieszyć się nimi!

Mieszkaliśmy w pięknym miejscu :)





Babcia przywiozła super książkę dla dzieci. Czytała też super!
Plaża w Jastrzębiej Górze w sezonie 

Nie ma to jak własny grajdoł
A tych pulchnych nóżek już nie ma.. Wyciągnęły się.









W Helu trafiliśmy na happening 
Hel
helskie widoki
helski port
Ostatnie chwile z zębem

I już bez zęba na przedzie

To był chyba najgorętszy dzień tego wyjazdu. Morze z kolei było tak zimne, że kości zamarzały od brodzenia w nim. 

Widoki raczej jak z nad Adriatyku :)

Dinopark, Łeba







11.5.15

szkolnie i przedszkolnie

Jak przychodzę po Wojtka do szkoły, to oczom moim ukazuje się najczęściej taki widok:


który mnie i cieszy przeogromnie i smuci troszeczkę. Zostawiam jednak to smuci i cieszę się, że Chłopak czyta z zapałem (ostatnio pani wychowawczyni poleciła my serię o Tomku, w którą się wciągnął!)

Kiedy przychodzę do przedszkola, to moim oczom najczęściej ukazuje się taki widok:


Ten widok też mnie cieszy, jednak po kwadransie czy dwóch zaczyna nieco złościć (Dziewczyna najchętniej nocowałaby w piasku).

A najbardziej cieszy mnie to, że mogę podziwiać dwa światy moich dzieci i cieszyć się nimi i z nimi :)

6.5.15

Spacer

A jak już się jest na działce, jak już się człowiek nacieszy tym domem, kubeczkiem w serduszka marki Lubiana rodem z dzieciństwa, pobuja na hamaku i odpocznie po śniadaniu, kawie i drugim śniadaniu. Można wtedy się ruszyć na spacer. Okolica jest równie urokliwa :)