3.8.15

Tymczasem nad Narwią...

... spokój.

Dwa wyjazdy na działkę tylko z mężem.
Każdy inny.
Tylko my i stada natrętnych much (a zawsze podśmiewałam się w duchu z tych co walczą o zamykanie drzwi w domach na wsiach z obawy przed muchami albo mają szczelne moskitiery w drzwiach i oknach. To teraz żałowałam, że nie mam obu i jeszcze może firanki w oknach by pomogły??).
Spacer.
Pustka.




Budowa wału, choć wygląda jak budowa autostrady :)








1.8.15

Przed godziną "W"

Wyssałam z mlekiem matki to, że co roku 1 sierpnia ogarnia mnie wzruszenie.
To, że cały dzień jestem myślami z tymi co walczyli i polegli lub przetrwali.
W moim domu nie rozmawiało się o historii, ani tej większej ani tej mniejszej. Nie było świętowania kolejnych rocznic powstania. Ba, nawet ich nie miałam szansy doświadczyć, bo zawsze w tym czasie byłam na wakacjach.
A jednak jak już dorosłam, to się wzruszam i myślę i wspominam.
W Powstaniu walczyła moja 17-letnia babcia. Nie pamiętam nic z jej opowieści o tym czasie (może żadnych opowieści nie było?). Jej (i moja przecież) rodzina całe powstanie była w Warszawie, w Śródmieściu, a potem przeszli do obozu w Pruszkowie (jak babcia - wojskowa z Powstania wyszła tego niestety nie wiem). Dlatego myślę, że wyssałam to z mlekiem matki, bo choć tego tematu i tych historii nie było, to jednak były.
A teraz przekazuję to moim dzieciom i cieszy mnie to.
I nie chodzi mi tu o żadne prawdy historyczne, żadne tam czy było słuszne czy nie. Nie mam odwagi i wiedzy by takie tematy roztrząsać. Za mała jestem.
Mnie interesuje (jak zawsze zresztą) jak Ci powstańcy wtedy żyli, co jedli, jak im było. Ciekawią mnie ludzkie historie i dlatego tak lubię ten czas, bo w radiowej trójce i jedynce dużo jest tego teraz. Chłonę :)
I totalnie zgadzam się z Sylwią Chutnik. Ona chyba lepiej potrafi wyrazić, to co dzisiaj czuję.