13.8.12

Warkoczyk

Zimno i buro, można popaść w depresję. Przez chwilę nawet się nad tym zastanawiałam, ale postanowiłam jednak się nie poddawać i znów mi dobrze na świecie.
Do tego spałam dzisiaj do 10!!! Kiedy ostatni raz mi się coś takiego przydarzyło?? Chwała babciom, które przyjmują wnuczki na noc :)

By osłodzić sobie jesienną aurę i zabić nudę, która pojawiła się gdy czekałyśmy na panów mających zamontować nam nowe półki, zorganizowałyśmy z Hanią herbatkę.

Przybyli wspaniali goście.


A Hania specjalnie na tę okazję wypróbowała nową fryzurę.



Było to bardzo udane przyjęcie, a Hania z talerzyków wyjadła wszystkim ciasto ze śliwkami!
A półka też jest super! :)

9.8.12

Pyza na polskich dróżkach

Nic nie zapowiadało tego, że w te wakacje tak się rozjeżdżę (jest w ogóle takie słowo??)
Wszystkie moje wyjazdy organizowane były spontaniczne, wszystkie z dziećmi, na jeden załapał się też Tomek :)

Było bosko! Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że wakacje w Polsce mogą być wspaniałe i że wiele mam jeszcze tutaj ciekawych miejsc do odkrycia.

*********
Hitem sezonu okazała się Warmia, która urzekła nas przepięknymi starymi miasteczkami i widokami zapierającymi dech w piersiach (jak to możliwe, że zachwycałam się Toskanią, skoro pod nosem mam takie krajobrazy???).
Ale równie pięknie było w Beskidzie Makowskim u Gabi. A i Kołobrzeg, ku mojemu zdziwieniu, okazał się na swój sposób urokliwy.

Teraz z kolei mogę nacieszyć się wakacyjną Warszawą (puste, nagrzane miasto - uwielbiam to!), by niedługo wyruszyć na kulminację sezonu - rodzinne wakacje w Chorwacji.

W tych rozjazdach czuję się znów jak studentka w czasie wakacji. A miejsca, które odwiedzam są wszystkie nieco retro, dzięki czemu odnajduję swoje wewnętrzne dziecko. I jest mi bardzo bardzo dobrze na świecie :)

Fotorelacja i wspomnienia mam nadzieję już wkrótce, tymczasem kilka obrazków z drogi.



Na Beskidzkich drogach




I Warmia. Czy Toskania może? :)






8.8.12

Lato w mieście

Bardzo lubię lato w mieście.
Do tego stopnia, że byłam trochę rozdarta przed każdym tegorocznym wyjazdem, że wyjeżdżam zamiast rozkoszować się letnią, leniwą atmosferą stolicy i licznymi imprezami organizowanymi dla tych niedobitków, którzy nawet na weekend nie opuszczają city.
Pesymiści najwyraźniej tak mają :)

Wczorajsza wyprawa do decathlonu zakończona sukcesem, ale nie on jest tutaj ważny a atmosfera, która panowała w sklepie: same rodziny z małymi dziećmi a wszyscy kłębili się w trzech alejkach - tej ze sprzętem biwakowym, z akcesoriami do pływania i z tymi do nurkowania.
I ta ogólna atmosfera radości powodowana wizją urlopu już wkrótce!
Poczułam się jak bym już była w Chorwacji :) Fajne to było.

Wojtek na wakacjach z babcią nad morzem. W domu pusto, nikt nie marudzi, że chce znowu omleta na śniadanie.
Bardzo lubię to zdjęcie.



Tymczasem ja z Hanią cieszymy się latem w mieście :)


6.8.12

Co powie tata?

Wojtek i Hania są szczęściarzami. Mają wspaniałego tatę, który poza wszystkimi swoimi zaletami, które sprawiają, że jest cudowny i kochany, jest przede wszystkim cierpliwy i pełen zrozumienia dla smyków. Mi tej cierpliwości i zrozumienia trochę brakuje (na przykład wtedy gdy chłopak odmawia zjedzenia kotleta mielonego, bo wypatrzył w nim drobinki zielonej pietruszki).

Szczególnie silna więź łączy tatę z Wojtkiem. Oni mają wspólne sprawy, podobają im się te same filmy, które lubią razem oglądać. Przy tacie chłopakowi nie zamyka się buzia - cały czas o czymś mówi, opowiada (ostatnio to zwykle wymyślone historie zainspirowane Harrym Potterem lub Gwiezdnymi Wojnami). A największą ich wspólną miłością są klocki Lego. Bywają dni kiedy Tomek od razu po powrocie do domu idzie do Wojtka pokoju i spędza tam cały wieczór na wspólnym budowaniu.
Zazdroszczę im tego. A najbardziej tego, że Tomek przyjmuje Wojtka takim jakim on jest i nie próbuje go zmieniać (ją ciągle jeszcze podejmuję próby przekonania go do tego, że lubi ciemne pieczywo, kotlety wegetariańskie lub warzywa).

Hania też tatę uwielbia. Z nim może pobrykać trochę bardziej niż ze mną, tata też wyżej huśta (a huśtawki są dziewczyny ulubionym sprzętem na placu zabaw). Tata też ma zamontowane dziecinne siodełko na swoim rowerze, którym powozi Hankę hen w miasto. No i ma cierpliwości do dziewczyńskich psot znacznie więcej.

W sytuacjach kryzysowych Wojtek leci do taty i to tata najlepiej go uspokaja (zwykle pomaga nic nierobienie - ani pocieszanie ani denerwowanie się, że on się denerwuje).
Hania z kolei wybiera mamę.
I dobrze, równowaga jest zachowana. Bo gdyby nie, to by my mnie z zazdrości skręciło! ;)

23 czerwca, dzień Ojca.
Akurat tego dnia byliśmy w drodze do Kołobrzegu, tego dnia też zrobiłam zdjęcie po lewej (koszulki były prezentem dla chłopaków ode mnie)
Zdjęcie po prawej zrobiłam kilkanaście dni później już w Warszawie.