24.5.12

New York, New York



W tym tygodniu minął rok od momentu kiedy skośnooki pracownik imigraction office na lotnisku Newark pozwolił nam chodzić po amerykańskiej ziemi i oddychać amerykańskim powietrzem - po przejściach z gruszką zostaliśmy wpuszczeni do USA.

Myślałam o tym wczoraj, bo do naszej sypialni powoli wdziera się oszałamiający zapach kwitnącej akacji i przypomniałam sobie jak to było w zeszłym roku, gdy też tak pachniało (pierwsza wiosna w nowym mieszkaniu!), a ja się pakowałam, ale w przedwyjazdowym stresie myślałam, że lepiej byłoby zostać w Warszawie i cieszyć się tym zapachem. Bo ja bardzo boję się latać samolotem.

W kategorii "podróżnicze wyzwania"nasz wyjazd z pewnością nie plasuje się wysoko, bo były to zwyczajne dwutygodniowe wakacje. Tylko miejsce dość szczególne, Nowy Jork.
Ale jednak przeżywaliśmy i cieszyliśmy się bardzo, bardziej niż z innych wyjazdów.

Nowy Jork z pewnością nas oszołomił, zadziwił swoją skalą. Tam na prawdę można się poczuć jak maleńka mróweczka w wielgaśnym mrowisku i to nie tylko dzięki wieżowcom, które dosłownie przytłaczają, ale też i ilości ludzi na każdej ulicy (no, prawie na każdej :)).
Ale Nowy Jork mnie nie oczarował. Nie rzuciłabym wszystkiego by tam zamieszkać, myślę, że są miejsca na świecie bardziej dla mnie. Myślę jednak sobie o naszym pobycie często i im dalej od niego tym z większą nostalgią. Wspomnienia, wiadomo :)
Fajnie nam tam było i wiem, że chciałabym wrócić..

* na przykład po to, by odwiedzić wszystkie muzea, do których nawet nie próbowaliśmy wchodzić ze względu na dzieci.
* lub po to, by posłuchać tego pana, który w metrze melodyjnym głosem mówił, żeby odsunąć się od zamykających się drzwi. Nagrałam go nawet, ale to przecież nie to samo, co w realu :)
* przejść się nową częścią parku High Line, którą otwarto niedługo po naszym wyjeździe też byłoby fajnie
* spędziłabym też więcej czasu na Brooklynie - Williamsburg baaardzo mi się spodobał zarówno jego hipsterska, jak i tradycyjnie żydowska część.
* Ale nie wiem czy najchętniej nie popiknikowałabym na trawie w parku wsłuchując się w dźwięki miasta. Bardzo mi się podobał nowojorski zwyczaj otwierania trawników w ciągu dnia w każdym parku, by ludzie mogli poobcować z naturą przez kilka godzin. Cudownie byłoby gdyby i w warszawskich parkach coś takiego było możliwe.

Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać, bo co tu dużo ukrywać - magia Nowego Jorku podziałała i na mnie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz