25.10.12

Liść klonu

Przedwczoraj kiedy odbierałam Wojtka ze szkoły usłyszałam, że na następny dzień dzieci mają przynieść 10 liści klonu, bo na świetlicy będą tworzyli jesienne bukiety.
"Świetnie!" pomyślałam, bo zawsze uwielbiałam takie sezonowe prace ręczne, ale o dziwo nigdy nie wprowadziłam ich do mojego domu (pisanie o wyrzutach sumienia z tego powodu pominę).
A potem cieszyłam się tylko z postępu technologii i tego, że w ciągu sekundy mogę wyguglać jak liść klonu wygląda, bo, wstyd przyznać, nie byłam pewna.

Fajnie się zrywa z synem liście w drodze do domu. Miło jest patrzeć na jego radość z tego, że je ma i że są takie ładne (kolorowe).

Niezwykłe jest gdy Dziewczyna po całym dniu spędzonym z babcią wpada do domu i rzuca się w moje objęcia.
Nasze małe codzienne radości :)


Update popołudniowy: Chłopak odmówił robienia w szkole bukietów z liści. Widziałam, że dzieciaki prześliczne je zrobiły, ale cóż. Mówi się "trudno".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz