13.11.12

Z cyklu rozmawiamy

Wczoraj działo się.

Najpierw byłyśmy z Hanią na mieście. W Rossmanie dziewczyna wypatrzyła plastikową małą laleczkę i uznała, że musi ją mieć.
Ja: "Haniu ta lala jest brzydka. Po co Ci w ogóle taka lala?"
Hania: "Ee, do zabawy".
Uległam.

Potem poszłyśmy na dłuuugi spacer ulicami i parkami śródmieścia południowego (wszak my śródmiejskie dziewczyny jesteśmy!) aż w końcu wylądowałyśmy w szkole, by odebrać Wojtka.

Wojtek wraz z kolegą Aleksandrem zajęty był kolorowaniem dyni z kolorowanki a kiedy nas zobaczył ucieszył się, po czym uraczył Olka opowieścią:
W: "A wiesz, że moja siostra chodzi do takiego małego przedszkola i jak oni robią tam prace to Hani praca jest zawsze NAJGORSZA??"

Oh, jak zabawnie to zabrzmiało! I próbuj teraz wytłumaczyć sześciolatkowi, że taki jest cykl rozwojowy człowieka, że łapy kotkowi przykleja na głowie lub plecach, a nie na brzuchu..

Potem nastąpił powrót do domu i aktywności w tymże, aż przyszedł czas by zapędzić dziatki do łóżek.
Hania oporna była i długo usypiała w wózku prosiaczka, sama nie chcąc być usypianą. W końcu zgasiłam światło i w ciemności rozległo się: "Aaa, nie widzę nic na oczy".

U-W-I-E-L-B-I-A-M! :)

A tak było na spacerze:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz