20.1.13

S jak SIEDEM

Nieuchronnie zbliżają się chłopakowe urodziny.
Rany, 7 lat już jesteśmy razem! Rety jak on się zmienił przez ten czas!
Myślę sobie, że 7 lat temu o tej porze siedział jeszcze w moim brzuchu i jest to dla mnie niezmiennie fascynujące jak to się wszystko dzieje, że najpierw w brzuchu człowiek rośnie.
Potem się rodzi i tylko je, płacze i jest tak uzależniony od rodziców.
A teraz mam prawie siedmiolatka w domu, który potrafi mi już co nieco przez ramię przeczytać jak piszę maila (raz się zdarzyło, nie byłam na to przygotowana i zbaraniałam jak usłyszałam na głos wypowiedziane słowa, co je napisałam przed chwilą).
Ech.

Dzisiaj świętowaliśmy siódme urodziny w gronie dzieciaków ze szkoły. Absencja wśród gości była co prawda znaczna (klasa zdziesiątkowana przez choroby), ale Ci co dopisali przybyli z prezentami, które Chłopaka uradowały, a zabawa, jak już się rozkręciła, była przednia.

Były dwie panie animatorki, które wymyśliły zabawy związane z Ninjago. Wojtek zapytany czy mu się animacja podobała wyraził uznanie "No, niezłe były" :)
Była Kredka i fura jedzenia przygotowana na przybycie ponad dwukrotnej ilości gości.
I było bardzo miło, mam nadzieję. Jubilat szczęśliwy. Siostra Jubilata również.
Ilość spożytych dzisiaj słodyczy (głównie żelków, lizaków i m&m'sów) przekraczająca wszystkie normy świata.

Ja jestem jednak staroświecka i wolę chyba imprezy w domu (może to dlatego, że czułam się na początku niezręcznie bo nie miałam co robić).
I staram się nie myśleć o tych z przyjaciół, którzy ani nie odpowiedzieli na zaproszenie ani się dziś nie pojawili.

A prawdziwe urodziny za tydzień!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz