6.1.13

W Nowy Rok, nowy post.. Jakoś tak to powiedzenie brzmiało??

Grudzień minął mi niewiadomokiedy.
Ani się obejrzałam a tu nawet nie święta, a już Nowy Rok.
Witaliśmy go w wybornym towarzystwie w chatce Aniki i Artura wraz z piątką rozbrykanych dzieci.
Północ zastała mnie usypiającą Wojtka i Hanię (padli jako ostatni z piątki), nie było więc wielkiego odliczania i rzucania się z całusem na ukochanego.
To już drugi Sylwester w tym gronie i tak samo udany. A noworoczny poranek był jeszcze fajniejszy niż ten u nas w domu dwa lata temu.
Chcę więcej :)

Nocne szaleństwo z reniferem w tle i chłopakami przy stole
A po szaleństwie nocnym poranne śniadanie dla dzieci - tort marchewkowy.
Wojtek do tej pory wspomina, że to było najlepszego śniadanie jakie pamięta w swoim życiu :)
Hania i Wojtek jako jedyni z piątki zjedli po swoim wielkim kawałku do końca, a potem z radością wtrząchnęli prawdziwe śniadanie.

Było elegancko i stylowo. I bardzo skandynawsko :)


A po śniadaniu gromadnie ruszyliśmy na wierzbę w ogrodzie, którą dzieci obsiadły. A potem na rekonesans po wsi.

Chłopak był wierzbą zachwycony. I marzy o takiej samej na działce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz