26.1.16

walka o rosół

Zeszły tydzień spędziłam w domu z chorą Hanią. 
Dwa dni po niej rozchorował się też Tata i pracował dzielnie, jednak już tylko z łóżka (chociaż tyle!).
Można powiedzieć, że los sprezentował nam w ten sposób dodatkowy czas na bycie razem :)

Jako sanitariuszka pielęgnowałam chorych jak umiałam najlepiej, gotując im głównie kaszę jaglaną na wszelkie sposoby, bo wiadomo, że jagła dobra na wszystko.
Nie mogę powiedzieć, żeby moje starania wywoływały entuzjazm, niestety. Najgorzej było z Wojtkiem, niejadkiem pierwszej wody, którego zaspokaja tylko mięso i pomidorowa.
Gdy zatem została mi z poprzednich dni resztka rosołu (też dopuszczalnego) przeznaczyłam ją dla Wojtka, a dla reszty domowników przygotowałam krupnik (na kaszy jaglanej oczywiście!).
I to był błąd.
Tego dnia nasza kronika rodzinna opisała wydarzenia zwane jako walka o rosół.
Jest też relacja foto.




Dogadali się sami - Wojtek podzielił się z siostrą kilkoma łyżkami.
Hania zjadła też trochę krupniku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz