10.6.14

I po..

Uroczyste obchody za nami.
Uff.. bo jednak szykowanie kilku imprez z okazji jednych urodzin jest dla mnie wyczerpujące.
Co nie zmienia faktu, że lubię to robić, a satysfakcja, że wszystko wyszło tak, jak sobie zaplanowałam (łącznie z pogodą!) jest ogromna :)
Hania szczęśliwa, a w końcu to jest najważniejsze :)
Wojtkowi niedzielny urodzinowy piknik dla dzieci też się podobał, choć był jedynym chłopcem zainteresowanym tekturowymi tarczami i mieczami zrobionymi przez tatę (na imprezę przyszły księżniczki - pacyfistki i broń nie robiła na nich wrażenia).
A na moje zdjęcia nie załapała się żadna korona, którą księżniczki robiły na początku imprezy.
No ale, albo jest się fotografem, albo gospodynią i animatorką w jednym :)

Przed przyjściem gości.
Zorganizowaliśmy się świetnie i byliśmy gotowi na kwadrans przed godziną zero :)

Jedzenia, jak zwykle, przygotowałam duuużo :) A jeszcze miałam w torbach zbunkrowane różne kupne słodkości, bo wydawało mi się, że będzie za mało...

Dzieci obsiadły drzewo wspinaczkowe - suuuper sprawa!

A tort, otulony kilkoma kocami i obłożony wkładami do lodówek turystycznych, dzielnie czekał w samochodzie, na słońcu, na swoją kolej. Nie rozpłynął się :) A gościom smakował (kolejne uff ;))

A tydzień wcześniej był grill dla rodziny.
Z tej imprezy zdjęć mam jeszcze mniej niż z tej wczorajszej :)
I tu, dla odmiany, jak goście przyszli byliśmy kompletnie niegotowi. Nieszczęśnicy, którzy przyszli pierwsi, pomagali rozpalić nam grilla i ustawić stoły.
Nie ma to jak dobrze zorganizować zajęcia integrujące na początku imprezy :)

Przystanek "Szaszłyk"

Hitem był, a jakże by inaczej, hamak!

Kolejne urodziny już za pól roku z hakiem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz