12.12.15

Na basenie, w dzień basenowy, takie słyszy się rozmowy..

To było jakiś czas temu na basenie.
Otóż piątki to nasz basenowy dzień. Najpierw pływa Hania, a właśnie mniej więcej wtedy gdy zaczyna swoją lekcję, ze szkoły, po swoich zajęciach przyjeżdża Wojtek i czeka na swoją lekcję. Potem my z Hanią czekamy na Wojtka, a potem to już wszyscy szczęśliwi wracamy do domu.

Tego dnia Wojtek przyjechał bardzo głodny, zaproponowałam mu więc, by poszedł kupić frytki, które sprzedają naprzeciwko basenu. Ucieszył się, poszedł, wrócił z frytkami.
Jedliśmy je wspólnie przy szybie, za którą jest basen i można patrzeć jak dzieciaki pływają. Hania jak nas zobaczyła radośnie się uśmiechnęła, a my jej radośnie odmachaliśmy, z frytkami w rękach rzecz jasna.
I w tym momencie zauważyłam, że mina jej z lekka zrzedła i zorientowałam się, że będą kłopoty.

Nie pomyliłam się, bo jak Hania już się ubrała i wyszłyśmy do hallu, by czekać na Wojtka, okazało się, że i ona musi zjeść frytki.
Poszłyśmy zatem, kupiłyśmy dużą porcję (bo przecież musi mieć taką samą jak Wojtek! Po co, po co ja się pytałam o to jaką chce wielkość???).
Wróciłyśmy do basenowego hallu i tu okazało się, że Hania wcale aż takiej ochoty na frytki nie ma..
Zaczęłyśmy więc rozmawiać.
Hania powiedziała, że było jej smutno jak tak na jej oczach jedliśmy takie przysmaki. Ja jej na to odpowiedziałam, że decydując się na wcześniejszą godzinę lekcji (wcześniej chodziła na tą samą co Wojtek, ale zrezygnowała, bo zależało jej na byciu w grupie z koleżanką z przedszkola) powinna się liczyć z konsekwencjami tego, że na przykład jemy coś dobrego, albo robimy coś fajnego, gdy na nią czekamy. Dziewczyna na to, że wie przecież. Ja się więc pytam jak można rozwiązać tę sytuację.
A Hania na to, głosem jak by mówiła oczywistą oczywistość, że przecież możemy jeść frytki, ale tak, żeby ona tego nie widziała!

Hmm.. Warto rozmawiać. Na prawdę okaże się, że pod czymś co mogło prowadzić do dużego sporu, jest bardzo proste rozwiązanie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz