20.5.14

Maju, maju...

Wchodzę wieczorem do sypialni i obezwładnia mnie mocny, słodki zapach.
Zatrzymuję się w moim cowieczornym wścieku na dzieci i wołam Hanię, by przyszła powąchać to, co takie ulotne. Wychodzimy na balkon i pokazuję jej akację rosnącą w kącie naszego podwórka, która właśnie rozkwitła, jak co roku, oznajmiając nam, że koniec maja się zbliża, a z nim pora na jaśminy i kolejne urodziny dziewczyny.
Czuję jak cała moja złość sprzed chwili już odpłynęła, jesteśmy na tym balkonie tylko ja, ona i ten cudowny zapach, a w oddali słychać szum miasta.

Ulotny moment, ale jakże cieszę się, że się zdarzył.

Po tym wszystkim znajduję czas, by dzieci obejrzały jeszcze kawałek filmu o Tintinie, na który jeszcze przed sekundą się nie godziłam. Co więcej siadam razem z nimi i oglądam z zainteresowaniem!
Zasypiają w spokoju, bez jęków, wiercenia się, wychodzenia do kuchni na wodę.

Maju, jak to dobrze, że jesteś :)

widok z balkonu (tu akurat kwietniowy)

2 komentarze:

  1. Akacja! właśnie dziś poczułam jak pachnie - to jeden z moich ulubionych zapachów... zazdroszczę posiadania pod oknem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj jest to miłe, nie powiem! Ta akacja to niespodzianka w naszym nowym mieszkaniu. Pamiętam jak długo tropiłam co to tak pachnie pierwszej wiosny, gdy tu zamieszkaliśmy. A teraz co roku czekam aż zakwitnie :)

      Usuń