19.5.14

O modzie

Mam w domu księżniczkę. Prawdziwą.
I nie jest to zwyczajna księżniczka, lecz księżniczko-wróżko-motylek.
Gdy zwracam się do dziewczyny szepcząc czule "Mój Ty robaku" jestem upominana, że o żadnym robaczku nie może być mowy.

Jakby nie było duma mnie rozpiera i to nie tylko z powodu posiadania osobistej księżniczki, ale też dlatego, że sama (!) uszyłam (!) jej strój - pelerynę i spódnicę. W pełnej krasie zostały zaprezentowane na balu karnawałowym w przedszkolu. Ale już wcześniej (później też zresztą) były użytkowane osobno i często.
Korona to, nie dajcie się zwieźć, wcale nie żadna tam rolka po papierze pomalowana złotym flamastrem. To rodowe klejnoty :)



Ale nie tylko księżniczkę mam w domu.
Jest też rycerz.

Domowa przymiarka. Ścinki na podłodze to resztki po papierze na hełm - dziewczynie spodobało się cięcie :)

Swój strój też zaprezentował światu na balu karnawałowym, tyle, że w szkole.
Wtedy nie był z niego tak dumny i szlochał mi w ramię "Mamo nie podoba mi się mój strój. Ja bym wolał taki ze sklepu i do tego mój miecz jest do niczego, z tektury. Wolałbym plastikowy."

To chyba już końcówka balu, gdy przebolał, że strój jest za mało masowy - stąd coś na kształt uśmiechu na twarzy.

Przykro mi trochę było, nie powiem, bo i z tego stroju, którem sama zaprojektowała i wykonała, byłam dumna.
Na szczęście chłopak dojrzał i swój strój polubił. Chadza w nim teraz tu i tam. Zażyczył też sobie by spakować go na majówkowy wyjazd. Wczoraj, jak gdyby nigdy nic, po powrocie z zuchowego biwaku i zrzuceniu mundurku, przyszedł w rycerskim stroju na obiad.

Oj lubię jak dzieci się tak przebierają, bardzo! I to nawet nie chodzi o to, że doceniają moją pracą. Lubię ich kreatywność i nieskrępowanie. Bo w końcu kto powiedział, że przebierać się można tylko na bale??

1 komentarz:

  1. uf, wreszcie.... wlasnie, kiedy sie wciagnelam w czytanie Waszego bloga, zniknelas! a tu powrot:) ...

    OdpowiedzUsuń